Dziś pościk na szybko, kończę remoncik, szkoła się zaczęła, nauka i na wszystko brakuje mi czasu.
No, ale nie przedłużam już i zaczynam.
"Banan i chili? Co to w ogóle za składniki, jak można je mieszać?! Banan słodziutki, pyszniutki, a papryczka chili taka ostra, ooo fuj, nigdy się tego nie tkne! ".
No tak, do pewnego czasu i ja tak mówiłam, ale z czasem przekonałam się, że to swietnie dobrana para.
Kroimy obranego banana na 4 części, w paseczki, łódeczki, byle by Wam się dobrze jadło.
Nastepnie posypujemy każdy kawałek odrobiną papryczki chili, najlepiej w proszku.
I oto wielka "filozofia tejże potrawy".
I oto wielka "filozofia tejże potrawy".
Jak widać nic skomplikowanego, w sam raz na przekąske, drugie śniadanie, czy deser.
Dużo dziewczyn w tym wieku odchudza się.. Co prawda z kości na ości, ale nie wnikajmy w to. Banan zawiera sporo kalorii, ale daje dużo energii, a dzięki chili jakby część tych kalorii znika. ( Informacja potwierdzona przez dietetyka, więc wiem co mówię ) Mam nadzieje, że wiecie o co mi chodzi :)
Tyle na dzisiaj, zbieram się do szkoły, czas w końcu użyć mózgu!
Miłego dnia! :)
Oo, ciekawy pomysł! Muszę kiedyś spróbować takiego banana z chili ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
kikaa-blog.blogspot.com - kliik! ♥
ale śliczny nagłówek :) cudowny blog !
OdpowiedzUsuńhttp://nikoladrozdzi.blogspot.com/
Ciekawy blog :) Zapraszam na mojego bloga http://tolerancyjna92.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń