środa, 3 września 2014

Banan i chili, czyli małe co nieco.

Cześć wszystkim!
Dziś pościk na szybko, kończę remoncik, szkoła się zaczęła, nauka i na wszystko brakuje mi czasu.
No, ale nie przedłużam już i zaczynam.

"Banan i chili? Co to w ogóle za składniki, jak można je mieszać?! Banan słodziutki, pyszniutki, a papryczka chili taka ostra, ooo fuj, nigdy się tego nie tkne! ".
No tak, do pewnego czasu i ja tak mówiłam, ale z czasem przekonałam się, że to swietnie dobrana para.

Kroimy obranego banana na 4 części, w paseczki, łódeczki, byle by Wam się dobrze jadło.
Nastepnie posypujemy każdy kawałek odrobiną papryczki chili, najlepiej w proszku.
I oto wielka "filozofia tejże potrawy".

Jak widać nic skomplikowanego, w sam raz na przekąske, drugie śniadanie, czy deser.
Dużo dziewczyn w tym wieku odchudza się.. Co prawda z kości na ości, ale nie wnikajmy w to. Banan zawiera sporo kalorii, ale daje dużo energii, a dzięki chili jakby część tych kalorii znika. ( Informacja potwierdzona przez dietetyka, więc wiem co mówię ) Mam nadzieje, że wiecie o co mi chodzi :) 

Tyle na dzisiaj, zbieram się do szkoły, czas w końcu użyć mózgu! 
Miłego dnia! :) 


3 komentarze:

  1. Oo, ciekawy pomysł! Muszę kiedyś spróbować takiego banana z chili ;3

    Pozdrawiam
    kikaa-blog.blogspot.com - kliik! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ale śliczny nagłówek :) cudowny blog !
    http://nikoladrozdzi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy blog :) Zapraszam na mojego bloga http://tolerancyjna92.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń